O mnie

Moje zdjęcie
Alicjoze bo Alicja było zajęte. Dwudziestoletni krojcok, który nie boi się do tego przyznać.

Obserwatorzy

wtorek, 16 sierpnia 2016

Równy tydzień!


Na samym początku chciałam skorzystać z okazji i podziękować Tobie za przemiły komentarz. Naprawdę, wiele mi pomógł i może bez Ciebie dzisiejsze podsumowanie tygodnia nawet by się nie odbyło. Pisze szczerze, prosto z serca. Nie spodziewałam się, że tyle osób będzie trzymało za mnie kciuki, nawet nie spodziewałam się tego, że ktoś napisze komentarz typu: "Powodzenia!", czytając je uśmiech sam pojawiał się na twarzy i wraz z nim przypływała porządna masa pozytywnej energii. Byliście zastępstwem cukru! Nie myślałam nad zjedzeniem ciastka, ani za pójściem na hamburgera! Choć kłamstwem by było, gdybym napisała, że całkowicie przestałam konsumować cukier, niestety czasem się skuszę, ale naprawdę jem o wiele mniej niż wcześniej! 
Jedna osoba napisała, że zmiany powinno zaczynać się od siebie. Wzięłam sobie tę radę do serca i codziennie próbuję zmienić się na lepsze. Nie próbuję już być tą samą osobą, która chowała się w krzakach kiedy działo się coś złego, która bała się odezwać lub mówiła to czego nie powinna. Czas na zmiany i mam nadzieję, że cały czas będziecie pchali mnie do przodu, liczę na Was! :) 

Naprawdę, jeszcze raz dziękuję!




Dużo z nas uważa, że początki naszej "ewolucji" są cholernie ciężkie. Zgadzam się! Tydzień pierwszy wcale nie był łatwy, wszędzie czaiły się złe moce, które chciały bym pochłonęła je jak gąbka wodę. Tak jak wspominałam nieco wyżej, dzięki waszym komentarzom czułam masę pozytywnej energii, która odganiała te złe moce (czyli słodycze i lenia), za co jeszcze raz dziękuje! W zeszycie opisywałam każdy dzień by móc wam go przedstawić jak obiecałam, ale że były to początki szybko podsumuję go, a już od następnego tygodnia postaram się wypisać każdy dzień osobno. 
No to tak, w ten sam dzień kiedy napisałam do Was ostatniego posta wybrałam się na dość długi spacer, gdzie załatwiłam parę rzeczy, niestety zjadłam troszkę słodyczy przez co czułam do siebie wielki żal. Ale później stwierdziłam, że będzie to już ostatni dzień, gdzie nie patrzę ile to zjadłam. Jak obiecałam tak się stało, następnego dnia od rana byłam na nogach i pomimo, że nie ćwiczyłam bo naprawdę nie miałam czasu to cały czas biegałam po mieście. Gdy przyszłam na chwilę by coś zjeść po paru minutach odwiedził mnie starszy brat i razem ponownie poszli na miasto w celu szukania dobrego salonu tatuaży. Na końcu wskoczyliśmy do babci i po niej do brata dziewczyny, która poczęstowała mnie czekoladą, a jak każdy dobrze wie, czekolada dodaję nam pozytywnej energii. Niestety, młodszy brat jak jakiś szatan skusił mnie na chrupki wieczorem oglądając film. Kolejnego dnia rano pomaszerowałam do lekarza po potrzebne skierowania, był to kolejny dzień gdzie ciągle latałam, a wierzcie mi nie są to rzeczy koło siebie. Autobusem jeździć nie chciałam, ponieważ co jak co, lubię bardzo spacery. W tym dniu nie zjadłam nic słodkiego, ani tuczącego. Same lekkie rzeczy, dzięki którym czułam się naprawdę o wiele lepiej. W piątek zaspałam do lekarza, znaczy się... Wstałam o szóstej, byłam na czczo i głupia ustawiłam drzemkę, którą później wyłączyłam i wstałam o dziesiątej. Strasznie mi wstyd, ale obiecałam być z Wami szczera i nie mam zamiaru Was okłamywać. Gdy wstałam trochę się poruszałam i znów jadłam lekkie rzeczy. Sobota była początkiem wielkiej aktywności, pojechałam do mamy gdzie z przystanku autobusowego idzie się z dwadzieścia - trzydzieści minut, dodatkowo na plecach plecaczek zapakowany książkami, a na ramieniu ciężka torba z ciuchami. Śmiałam się, że miałam trening z ciężarkami. Przez cały dzień biegałam po placu zbierając maliny, jeżyny do owsianki na śniadania i kolację - POLECAM! Przepyszne i nie trzeba słodzić, ale jest dopuszczalna szczypta cukru dla kogoś podobnego do mnie ;) Przez cały dzień również się nie obżerałam i byłam naprawdę zdziwiona, że daję radę. Ostatniego dnia tygodnia zajęłam się projektem, który niestety zaniedbałam, po obiedzie wraz z Ojczymem wyrwaliśmy mamę na spacer, który trwał prawie trzy godziny! Nawet nie wiedziałam, że na mojej małej wsi jest tyle pięknych uliczek z uroczymi domami i psiakami. Wykończona i spocona z duchoty na dworze wskoczyłam pod prysznic i zjadłam kolację z rodziną, a później znów wzięłam się za projekt. Wczoraj ponownie lekkie rzeczy w małych porcjach, mała przejażdżka z kumpelą i w domu jedna lampka wina do tego projekt - wczorajsze święto postanowiłam spokojnie spędzić bez pocenia się.  
Jak widzicie sami zmiany nie są olbrzymie, ale z każdym krokiem uważam, że coś się zmienia.


Dziękuję raz jeszcze za wsparcie i proszę o więcej! Trzymajcie się i do zobaczenia, lecę na bieżnie :) 

12 komentarzy:

  1. Te największe zmiany zawsze zaczynają się od małych kroków :) Ważne, żeby nie były one na tyle duże, by zbyt mocno Ci doskwierały, bo przecież zdrowy tryb życia to jedno, ale nie można przez to cierpieć. Życie jest zbyt krótkie, żeby się męczyć. Głowa do góry i trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również uważam tak samo, dlatego nie zmieniam wszystkiego od razu, a stopniowo ;)
      To mają być przyjemności, a nie tortury! 😄

      Usuń
  2. podziwiam Twoją determinację i mocno trzymam kciuki. Cieszmy się z małych rzeczy. Z czasem urosną do oczekiwanych rozmiarów. Doceniaj siebie za każdy krok do przodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam taki zamiar, mobilizuje mnie fakt, żeby mieć co napisać w kolejnym podsumowaniu ;)
      Dziękuję i gorąco pozdrawiam!

      Usuń
  3. Gratuluję i trzymam kciuki, żeby dalej było jeszcze lepiej! ;D Dobre nastawienie to podstawa. ;D
    Pozdrawiam,
    Amanda Says

    OdpowiedzUsuń
  4. Super, jestem dumna! Ja cały długi weekend praktycznie nic nie robiłam i się objadałam :( To dlatego, że pojechałam do rodziców. Kiedy jestem w domu łatwiej jest mi utrzymać dietę. Krok po kroku i tej aktywności będzie coraz więcej. Najgorzej jest zacząć pamiętaj! Trzymam kciuki za kolejny tydzień!
    A i obserwuje, bo jestem ciekawa twoich postępów :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście nadal mieszkam z rodzicami i zdaje sobie sprawę co czujesz ;) Mam tak samo, mama nie raz kusi mnie tłustym kolacjami w formie frytek czy pizzy, wtedy szybko przypominam sobie co obiecałam i uciekam do pokoju lub gdzieś na dwór ;D

      Usuń
  5. Trzymam kciuki, jestem jak najbardziej za zdrowym stylem życia, tylko w weekendy pozwalam sobie na pewne odstępstwa. Jeśli chcesz jeść zdrowo i pysznie, to polecam Ci książkę Jamiego Oliviera o superfood:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno zajrzę do książki, a nawet już teraz poszukam :)

      Usuń
  6. Każdy krok się liczy, nawet ten najmniejszy. Często robię tylko te małe kroczki i czuje, jakbym stała w miejscu. Jednak dopiero gdy już przejdę jakąś drogę tymi kroczkami, uświadamiam sobie jak wiele już za mną, a cel coraz bliżej :) Cokolwiek robisz, cokolwiek chcesz osiągnąć, najważniejsze że działasz, działanie zawsze do czegoś prowadzi. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie tak samo uważam :)
      Dziękuję i gorąco pozdrawiam ;)

      Usuń

© Agata | WS
x x x x x x x.