O mnie

Moje zdjęcie
Alicjoze bo Alicja było zajęte. Dwudziestoletni krojcok, który nie boi się do tego przyznać.

Obserwatorzy

środa, 28 września 2016

Szczęście jakie spotkało mnie na Tinderze


Najprawdopodobniej jest to mój ostatni rok w moim rodzinnym mieście. Jeśli dostanę się na studia to zostanę w Polsce, jeśli nie to dam sobie drugą szansę i wybiorę się na jakieś kursy zawodowe, a w międzyczasie znajdę pracę jak i zacznę bardziej podróżować, co prawda nie mam jeszcze towarzysza, ale mam już kogoś, że tak powiem na oku. Planem C będzie wyjazd za granicę, dołączę do kuzyna i siostry, byłam raz w Szkocji i przyznam szczerze, że od tamtego czasu ciągle o niej myślę, chyba nie muszę tłumaczyć w jakim znaczeniu ;) 

***

Skoro wstęp za nami, czas wreszcie na temat przewodni w tej notce. Tinder, aplikacja uznana jako serwis randkowy, gdzie wielu ludzi szuka swojej drugiej połówki, kogoś na jedną noc lub po prostu pragnie kogoś poznać. Sama osobiście mam tam konto, stworzyłam je trzeci raz. Dlaczego? Już opowiadam!


Swą historię zacznę od tego, że nigdy specjalnie nie odczuwałam pożądania bycia z kimś w związku. Cieszyłam się byciem singielką, mogłam robić co chcę, nie musiałam zamartwiać się jak inne dziewczyny kłótniami, ani walentynkami. Obżerałam się lodami, piłam wino litrami, wymądrzałam się jak jest to fajnie, co prawda czasem marudziłam w zimę, że nie ma kto mnie przytulić, a po filmie romantycznym płakałam wołając głośno mojego Romea! 

Pewnego razu przy spotkaniu rodzinnym, ktoś zapytał mnie kiedy wreszcie przyprowadzę jakiegoś narzeczonego, wiecie jak to rodzina. Widząc mojego starszego brata ze swą dziewczyną najpierw nacieszą oko nimi, a później będą szukać kolejnej ofiary, którą niestety byłam ja - cała czerwona, po części przez wino uśmiechnęłam się i odrzekłam, że na pierwszym miejscu jest u mnie nauka i kariera zawodowa. Jak łatwo można się domyślić, familiada nie takiej odpowiedzi oczekiwała, ale dała spokój. 
Parę dni później siedziałam w swoim pokoju oglądając film na HBO, kolejna romantyczna komedia, która wymusiła u mnie wspomnienie dotyczące rozmowy z przyjaciółką. To ona powiedziała mi o Tinderze, że jeśli wstydzę się zagadać w klubie to może spróbuję na jakiś serwisach, postanowiłam spróbować. Ustawiłam sobie parę zdjęć, wiek swoich przyszłych "adoratorów" jak i odległość. 

I się zaczęło "Szukam osób z twojej lokalizacji", czy jakoś tak. Jedno zdjęcie, patrzę.. Fajny, ma brodę, lubię drwali. Wchodzę na jego profil by zobaczyć opis, brak, ale są zdjęcia. Na pierwszym jak gra w hokeja, drugie w samochodzie w okularach przeciwsłonecznych - niech będzie daję zielone serce. Ku mojemu zdziwieniu on też dał, minuta później wiadomość. Piszemy, jest okey, nagle rozmowa się urywa, koniec znajomości, dobra do trzech razy sztuka. Poznaję kolejnego - totalny zboczeniec, ale postanawiam sobie porobić jaja, czując jak się chłopak napala postanawiam to zakończyć. Tego wybryku natury nie będę liczyć, więc szukajmy dalej i zamiast do trzech razy sztuka stało się z dziesięć razy, cały czas nie czułam chęci szukania kogoś, a bardziej pisałam ze zwykłej nudy bez jakiś specjalnych nadziei. 

Nagle poznałam pewnego Nowaka (nazwę go tak dla potrzeb historii), pisaliśmy nawet wymieniliśmy się Facebokami,  ale od samego początku rozmowy się nie specjalnie kleiły, uznałam że może to wszystko z czasem się rozkręci. Mieliśmy się spotkać, ale niestety jak wyjechałam na wakacje i wróciłam tak kontakt się urwał. Weszłam na jego profil z czystej ciekawości, jakieś dołujące rapy, zdjęcia itp. Stwierdziłam, napiszę może coś się stało, opowiedział i po tamtym czasie miałam wrażenie, że zaraża mnie depresją. Postanowiłam dać sobie spokój, usunęłam Tindera mówiąc, że w tej aplikacji jest pełno zboczeńców, Czechów i typowych Sebastianów. 

Ponownie wróciłam do cieszenia się bycia singielką. Spotykałam się ze znajomymi, chodziliśmy na piwo, czasem szło się do znajomej na wino i tak jakoś czas płynął. Później nie wiem nawet jak, ale miałam zainstalowany Tinder, popatrzałam przez chwilę na zdjęcia i usunęłam od razu uderzając się w czoło. 

W zeszłym tygodniu czekając dwie godziny w samochodzie nie wiedziałam co począć. Nadgoniłam wszystkie vlogi Gonciarza, na inne kanały nie miałam ochoty. Stwierdziłam, ostatni raz... Po paru minutach pisałam z jakimś chłopakiem, rozmowa się kleiła, ale od razu wiadome było, że to tylko tymczasowe. Gdy jechałam już do domu to podczas jazdy znalazłam kolejnych mając w opisie "Nie wiem co tu robię, ale na pewno nie szukam drugiej połówki. Czasem mi się nudzi.". Poznałam kolejnego, który zaakceptował moją decyzję i na razie piszemy codziennie, po nim poznałam innych, również chcących z kimś popisać i szczerze jest dobrze. Nie pragnę jakoś specjalnie kogoś szukać, miłość i tak prędzej czy później do nas zapuka i to w najbardziej niespodziewanym momencie, a że lubię poznawać nowych ludzi to na razie pozostanę w tej aplikacji, do czasu aż znów jakiś zboczeniec mnie nie wkurzy. 

Niestety moja historia nie kończy się Happy End'em, nie znalazłam swoje miłości życia.. Za to poznałam paru zboczeńców, depresyjnych słuchaczy rapu, jednego zagranicznego i mnóstwa podróżników jak i sportowców. 
Czy żałuję? Niezupełnie, uważam że to na jakiś sposób doświadczenie i nauczka na przyszłość. Polecam tą aplikację? Nie wiem, sami zadecydujcie i zastanówcie się parę razy. 
Czy uważam dobrym rozwiązaniem korzystanie z takich serwisów? Na jakiś sposób tak, ale też na nie. Lepiej otworzyć się do ludzi w realu (oczywiście nie chodzi o sklep! HA HA HA!) niż w internecie, ale ze względu, że coraz więcej czasu mu poświęcamy to może od czasu do czasu, czemu nie.. 

Opinię pozostawiam Wam. Jeśli sami mieliście konto to z wielką chęcią poczytam o waszych przygodach, może mieliście większe szczęście ode mnie ;) 


11 komentarzy:

  1. Zawsze w morzu zboczeńców może się trafić jakaś normalna perełka, kto wie? :D Sama nie korzystam z takich aplikacji, bo od dawna jestem w związku, ale sądzę, że jeśli ktoś podchodzi do tego na luzie, to dlaczego by nie spróbować - tak jak napisałaś, to może być fajne doświadczenie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe doświadczenie przynajmniej miałaś :) Teraz to możesz napisać o tym książkę, ale poradnik jak "nie poznawać facetów" :)
    A drwali i ja lubię i mam swojego osobistego drwala :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekałaś na recenzję i już jest :P wylałam z siebie dużo jadu :)

      Usuń
  3. Mam wrażenie, że w naszym świecie coraz trudniej poznać kogoś ot tak po prostu w tradycyjny sposób, a ludzie coraz bardziej zwracają się właśnie ku tego typu portalom. Nie znam się za bardzo, bo sama "wypadłam z obiegu" wiele lat temu poznając swojego już męża ale...obserwuję. I moja bliska przyjaciółka miała podobne doświadczenia jak ty. Właśnie- żadnego happy endu, żadnego bum na portalu. Wiele takich kobiet znam, tak naprawdę. Ale...odnoszę po prostu wrażenie, że to jak iw realnym życiu- trzeba poznać kilku nawet debili, przypadkowych osób, żeby wreszcie, przez internet nawet, poznać tą właśćiwą:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Osobiście jestem przeciwnikiem wszelkiego rodzaju aplikacji społecznościowych mających na celu właśnie takie "poznawanie" ludzi ze sobą. To nie jest poznawanie. Poznawanie jest wtedy, gdy tę osobę widzimy, w jakiś sposób z nią funkcjonujemy (mniej lub bardziej) na codzień. I już. Musimy widzieć jej zachowanie, słyszeć jej głos, widzieć jej gesty. A takie tindery i wszelkiego rodzaju ustrojstwa traktuję jako (z całym szacunkiem do Ciebie oczywiście) pułapkę dla zdesperowanych. Jak już sama wspominałaś - miłość sama zapuka w odpowiednim momencie. Moja mama zawsze mówiła: "zrywałam z chłopakami za każdym razem, gdy widziałam, że coś mnie w danym niepokoi. ryzykowałam przy tym zostanie starą panną. i w tym momencie pojawił się Twój tata".

    Także nie znasz dnia ani godziny. Fakt, presja społeczeństwa (w Twoim i pewnie wielu innych osób przypadku: rodziny) nie pomaga, ale ważne, by żyć w zgodzie z własnym sumieniem i samym sobą.


    OdpowiedzUsuń
  5. Szkocja jest śliczna! Ale jeśli wolisz wiązać przyszłość w Polsce, to wyjazd za granicę znacznie to utrudnia... W sensie, że ciężko później jest wrócić. Nierzadko ktoś wyjeżdża na 3 miesiące, a zostaje i 9 lat już tu jest... (mieszkam w Anglii). Co do aplikacji... nie korzystam i nie muszę korzystać, bo mam męża ;) Za dawnych czasów, wiem że jest to fajna forma zabawy i zobaczenia jacy są faceci, co często mnie smuciło. Na takich portalach ciężko będzie znaleźć kogoś "normalnego", choć ostatnio poznaję coraz więcej ludzi, którzy poznali się przez internet i są ze sobą lata :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Niezła historia. Ja nigdy nie miałam konta na portalu randkowym :D Nie zdążyłam go założyć, bo od 15 roku życia związałam się z moim obecnym mężem (chodziliśmy do tej samej szkoły). Trochę bałabym się zaufać komuś poznanemu w sieci, chociaż trudno mi się na ten temat wypowiadać. Może jeżeli fajnie by mi się z kimś pisało, zaryzykowałabym :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy żeby zaglądnąć na taki serwis. Jakoś nie wiem czemu ale nie lubie ich. Mam wrażenie, że żaden rozsądny facet raczej nie mógłby tam szukać znajomości. Ale takie jest moje zdanie i pewnie sie myle :D ale z czym się zgadzam - miłość zawsze przychodzi nieoczekiwanie, jestem tego żywym przykładem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy żeby zaglądnąć na taki serwis. Jakoś nie wiem czemu ale nie lubie ich. Mam wrażenie, że żaden rozsądny facet raczej nie mógłby tam szukać znajomości. Ale takie jest moje zdanie i pewnie sie myle :D ale z czym się zgadzam - miłość zawsze przychodzi nieoczekiwanie, jestem tego żywym przykładem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Woow, jaka historia! Świetnie. :) Ja nigdy nie korzystałam z takich serwisów. Masz pięknego wilka w wyglądzie bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam że ja ostatnio zaczęłam używać. Nie z jakimś przekonaniem, ale coś tam działam. Zobaczyny, co mi się przydarzy ;)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń

© Agata | WS
x x x x x x x.